piątek, 10 sierpnia 2012
czwartek, 9 sierpnia 2012
ponadto
Po tym, jak opowiedziałam o tym matce, ekran telewizora wyłączył się na niebieski ekran. Była godzina 03.00. Trzy minuty później wszystko wróciło do normy.
Hah!
Hah!
środa, 8 sierpnia 2012
kamień na sercu
Przed chwilą pierwszy raz w życiu przeżyłam paraliż senny.
Już poprzedni sen był dość niedorobiony, bo w porównaniu do innych był niezwykle realistyczny, ale po chwili śnienia zdałam sobie sprawę, że śnię, posmutniałam i wybudziłam się.
A potem znowu.
Zasnęłam leżąc na plecach, z głową lekko przechyloną w lewą stronę. Zamknęłam oczy i poczułam, że ktoś wchodzi do pokoju. Słyszałam głos mówiący "poczekaj, muszę oddać ci butelkę!", a potem do pokoju weszła Amaet. Trzymała coś w rękach, tak jakby trzymała książki. Tu też po chwili zdałam sobie sprawę, że śnię, ale... wiedziałam też, że nie do końca śnię, to znaczy że jeszcze nie zasnęłam, a jestem zawieszona pomiędzy snem a jawą. Hipnagog. Próbowałam wypowiedzieć jej imię... pseudonim, ale nie mogłam. Czułam, że poruszam ustami leżąc w łóżku, ale bardzo usilnie i tylko delikatnie je rozchylam. Chciałam powiedzieć "poczekaj" i spróbować polecieć w górę, jak zawsze robię na początku snów świadomych. Ale nie mogłam. Nie mogłam się ruszyć. Nagle Amaet zniknęła. Chwila ciszy. Czuję, jak ktoś siada mi na piersi. Tak, jakby siadał z boku łóżka. Powolny, niewidzialny ucisk, czułam pośladki i uda.
Ale nie czułam duszenia. Obudziłam się z ciarkami na plecach, zastanawiając się, czy ktoś jest w moim pokoju.
Pobiegłam do matki, która często miewa nawiedzenia, a ona spytała mnie, czy podczas snu poczułam silny "wiatr energii"... Nie czułam. To był paraliż senny.
Czytałam artykuł na Wikipedii na ten temat i według podań ludowych mógł mnie nawiedzić inkub albo... mara.
Subskrybuj:
Posty (Atom)