środa, 8 sierpnia 2012

kamień na sercu

Przed chwilą pierwszy raz w życiu przeżyłam paraliż senny.

Już poprzedni sen był dość niedorobiony, bo w porównaniu do innych był niezwykle realistyczny, ale po chwili śnienia zdałam sobie sprawę, że śnię, posmutniałam i wybudziłam się.

A potem znowu.

Zasnęłam leżąc na plecach, z głową lekko przechyloną w lewą stronę. Zamknęłam oczy i poczułam, że ktoś wchodzi do pokoju. Słyszałam głos mówiący "poczekaj, muszę oddać ci butelkę!", a potem do pokoju weszła Amaet. Trzymała coś w rękach, tak jakby trzymała książki. Tu też po chwili zdałam sobie sprawę, że śnię, ale... wiedziałam też, że nie do końca śnię, to znaczy że jeszcze nie zasnęłam, a jestem zawieszona pomiędzy snem a jawą. Hipnagog. Próbowałam wypowiedzieć jej imię... pseudonim, ale nie mogłam. Czułam, że poruszam ustami leżąc w łóżku, ale bardzo usilnie i tylko delikatnie je rozchylam. Chciałam powiedzieć "poczekaj" i spróbować polecieć w górę, jak zawsze robię na początku snów świadomych. Ale nie mogłam. Nie mogłam się ruszyć. Nagle Amaet zniknęła. Chwila ciszy. Czuję, jak ktoś siada mi na piersi. Tak, jakby siadał z boku łóżka. Powolny, niewidzialny ucisk, czułam pośladki i uda.

Ale nie czułam duszenia. Obudziłam się z ciarkami na plecach, zastanawiając się, czy ktoś jest w moim pokoju.

Pobiegłam do matki, która często miewa nawiedzenia, a ona spytała mnie, czy podczas snu poczułam silny "wiatr energii"... Nie czułam. To był paraliż senny.

Czytałam artykuł na Wikipedii na ten temat i według podań ludowych mógł mnie nawiedzić inkub albo... mara.

3 komentarze:

Anonimowy pisze...

Mógł cię też nawiedzić inny gnieciuch, dokładniej to dusiołek. Demon to podobny marze, słowiański, który nocą siadał okrakiem na klatce śpiącego siląc się jego snem. Babcia, gdy sam cierpiałem na paraliż senny wywołany lekami, mówiła żeby pozbyć się dusiołka trza spać z nogami na miejscu głowy i vice versa albo z siekierą pod poduszka.
Zastanawia mnie tylko czy mary były dawną wymówką dla bezdechu sennego gdy nie miano jeszcze pojęcia o medycynie czy może na odwrót, czy mądre głowy żyjące w świecie materialnym próbują wszystko, nawet to co nadprzyrodzone, wytłumaczyć pojęciami naukowymi.

Eskaite pisze...

Też czasem nachodzą mnie takie myśli.

Anonimowy pisze...

I właśnie przez takie myśli mam "kryzys wiary" jako przyziemny człowiek nauki, co jeśli jednak pod kurtyną nauki czai się coś nieznanego a ja to ignoruje bo to niemożliwe z naukowego punktu widzenia?