Disclaimer: Wiem doskonale, że 90% osób czytających ten post (skąd tu codziennie tyle wyświetleń? 51?!) nie będzie miało pojęcia, o czym mówię. Jako że traktuję ten blog poniekąd jako szkicownik do myśli, wyrzekam się obowiązku umieszczania tutaj wyłącznie zrozumiałych informacji. Lol. Piszę w ten sposób tylko po to, żeby móc użyć słowa disclaimer.
Wszystkie ilustracje po lewej są autorstwa Autora.
Poza tym cały tekst to spoilery.
Pytanie, dlaczego ludzie shippują/pairingują wydaje się proste do odpowiedzenia, lecz mimo to co krok spotykam osoby, które nie potrafią tego fenomenu zrozumieć. Wydaje mi się, że podstawą tego zjawiska może być potrzeba tworzenia wątków romantycznych w uniwersach, w których ich brakuje. To może być wytłumaczeniem, dlaczego dla serii z elementami pornograficznymi prawie nie ma fanartów o treści pornograficznej, za to przeglądając fanarty Pokémon (niestety) trudno na nie nie trafić. Tym samym w seriach shōnen, które nie skupiają się na romansie, tylko (zazwyczaj) na przyjaźni, ten drugi wątek może być (czasem błędnie, a czasem... niekoniecznie błędnie) interpretowany jako romans między postaciami. Ludzie właśnie dlatego wykorzystują już istniejące postaci, zamiast tworzyć własne, ponieważ te zdążyli już poznać, polubić i przywiązać się do nich. Pomijam tutaj kwestie niesławnych self-insertów parowanych z ulubionym bishōnenem. Kazuki Takahashi swoją umiejętnością tworzenia interesujących i, jeśli niezupełnie oryginalnych, to na pewno dobrze zbudowanych postaci, zdobył sobie przewagę nad wieloma seriami. Jak inaczej wytłumaczyć fakt, że do Yu-Gi-Oh! istnieje niemal każda kombinacja pairingów, nawet zupełnie absurdalnych? Co więcej, o ile niektóre są tworzone w charakterze parodystycznym, to nadal wiele z nich jest (na poważnie) wspieranych fanartami, fanficami i dōjinshi. Od razu muszę tutaj nadmienić, że nigdy wcześniej nie byłam osobą supportującą niekanonowe shippingi, ponieważ zawsze uważałam to za naruszenie woli twórców (nie uznaję na przykład parowania Dio z Lucciolą, nawet mimo występowania tak-jakby-hintów do dowolnej interpretacji - analogicznie nie paruję Marika z Rishidem), ale jest jeden wyjątek, który zmienił moje nastawienie. Uniwersum YGO jest o tyle magiczne, że nie da się w nim nie wspierać przynajmniej jednego "nieoficjalnego" shippingu. Nie mam pojęcia, czy autorzy (mówimy o adaptacjach) zdawali sobie sprawę, że taka scena nie będzie interpretowana inaczej, niż jako OTP przez większość fanek (i czasem fanów). I takich scen (z tymi czy innymi postaciami) jest do wyboru, do koloru. Friendship my ass.
Coś w tym musi być, skoro po czteroletniej przerwie tak jak na początku nie potrafiłam zrozumieć, co widziałam w tym całym shippowaniu, tak po retrospektywie całej serii i przebiegu wydarzeń... cóż, przypomniałam sobie. Przeglądając starą listę pairingów, które supportowałam (thiefshipping, citronshipping, blueshipping, irateshipping, bronzeshipping, puzzleshipping, wishshipping) naszło mnie wiele myśli i chęć przeanalizowania każdego z nich (z uwagi na to, że części już nie fanuję). Dodam do tego kilka najpopularniejszych shipów, których nigdy nie lubiłam, bo to też ciekawa sprawa. Thiefshipping i citronshipping pozostawię na koniec, bo to trochę taki gwóźdź programu i inspiracja do całej tej analizy.
1. Mizushipping/blueshipping a prideshipping/puppyshipping et cetera:
2. Irateshipping:
3. Bronzeshipping:
4. Puzzleshipping:
5. Wishshipping:
6. Citronshipping, thiefshipping, tendershipping:
Po pierwsze od razu powinnam zaznaczyć, że w moim rozumieniu citronshipping zawsze będzie się bezpośrednio łączył z thiefshippingiem. Aby wytłumaczyć mój sposób rozumowania zacznę od tego, że chociaż ten pierwszy to crack pairing, to w tym wypadku zawsze będzie mniej lub bardziej powiązany z faktem, że duch rezydujący w Sennen Ringu należy do Króla Złodziei (który nie ma oficjalnie nadanego imienia - Ryou Bakura to imię pechowego chłopca, który zostaje przez niego opętany - dlatego tutaj będę go nazywać we wspomniany sposób, zamiennie z Touzoku-ou). Thief i citron to dwa pairingi, którym najbardziej fanowałam cztery lata temu (szczególnie thief... choć z drugiej strony na punkcie citronu byłam tak zawinięta, że zaczęłam nawet rysować nigdy nieukończony doujin), ale ostatnio przy okazji analizowania postaci zmieniłam zdanie co do mojego ulubionego thiefshipu i zdałam sobie sprawę z dziwnego faktu, że citronshipping jest bardziej sensowny niż thiefshipping. Jak to możliwe? Przecież Yami no Bakura i Marik to kanonowi partners in crime, a Król Złodziei żył 3000 lat wcześniej! Ułatwię sobie zadanie rozpisywania poprzez utworzenie kilku podpunktów:
a) Marik Ishtar:
Niedawno czytałam opinię, że nie ma niczego seksualnego w postaci Marika Ishtara, szesnastoletniego chłopca o niezbyt męskim typie urody, długich włosach, z eyelinerem na wielkich oczach, obwieszonego złotą biżuterią i bonusowo pochodzącego z egzotycznego kraju. I myślę, że tak pisząca osoba nie rozumie fundamentalnych zasad, na których opiera się słowo bishōnen. Pal licho! Ta postać jest tak popularna wśród fanek (i fanów), że jego figurka Kotobukiya jest dostępna w wersji półnagiej, a jeśli opieramy się w tym momencie przede wszystkim na wersji z anime, to sam strój też stoi pod znakiem zapytania (gdzie się podziała czarna koszulka? Why so gay?). Opowiem tutaj zabawną bajkę. Mając około dziesięciu lat jedyny raz w życiu kupiłam jeden z numerów magazynu Kawaii, tylko z tego względu, że na okładce widniał Rei Kon, w którym się wtedy podkochiwałam. W tym samym numerze znalazłam artykuł o Yu-Gi-Oh!, w którym chyba musiało być coś o Battle City, bo część informacji dotyczyła Marika jako Rare Huntera. Zafascynowała mnie ta postać, bynajmniej nie z powodu roli, jaką spełniała w anime, tylko z powodu wyglądu. Zapomniałam o tym fakcie przez tyle lat, aż wróciło to do mnie dopiero wtedy, kiedy już byłam w trakcie ostrej fazy na przywódcę Ghouli. Co to ma do rzeczy? To, że, powiedzmy sobie szczerze, większość fanek lubi Marika za wygląd, a nie za charakter. Do niedawna sama uważałam, że to raczej dość jednowymiarowa, angstowa postać, raczej nie warta uwagi, gdyby nie wygląd, dopóki nie zaczęłam przeglądać ponownie odcinków. I wydaje mi się, że w fandomie jest na tyle zseksualizowana, że thiefshipping przez niektórych uważany jest za kanon. Jeśli chodzi o moje stanowisko, to w tym momencie opowiadam się za tym, że jego orientacja seksualna plasowałaby się gdzieś pomiędzy homoseksualizmem a aseksualizmem (w odniesieniu do oryginalnej historii). Większość fanek przedstawia Marika jako wychudzonego, delikatnego chłopca (guilty here), ale prawdę mówiąc nie uważam, żeby trzymanie się kanonu, w którym Marik jest raczej muskularny miało cokolwiek zmienić. Hell, w takim wypadku wygląda jak modele na zdjęciach Pierre et Gilles, czyli nadal gejowo. W ogóle postaci w YGO mają jakąś tendencję do wyglądania sugestywnie, co z III z Zexala albo Sorą z Arc V... Jednocześnie jestem zdania, że ten aseksualizm mógłby wynikać przede wszystkim z przeżytych traum i skrzywienia psychicznego, a niekoniecznie z natury postaci. To będzie punkt, do którego wrócę.
Zacznijmy od tego, że Król Złodziei i Marik Ishtar to bardzo podobne postaci pod tym względem, że obie przeżyły różne tragedie w dzieciństwie (rytualne okaleczanie i drastyczną śmierć ojca w przypadku Marika, wymordowanie rodzimej wioski na zlecenie jednego z kapłanów faraona i wykorzystanie trupów do stworzenia Milenijnych Przedmiotów w przypadku Touzoku-ou), za które szukają okrutnej zemsty na "przebudzonym" faraonie. Główna różnica polega oczywiście na tym, że Marik ostatecznie wybacza Atemowi (kolejny ważny punkt), a Król Złodziei do samej śmierci kłębi nienawiść. Yami no Bakura natomiast nie do końca jest "przebudzonym" duchem bandyty jako takiego, ponieważ ten zakończył życie będąc w pakcie z Zorciem Necrophadesem (tutejszym odpowiednikiem Szatana), co oznacza, że dusza zamknięta w Sennen Ringu jest "zanieczyszczona", jest personalizacją nienawiści, jaką Król Złodziei żywił do faraona i jego kapłanów. Właściwie nie mamy tak naprawdę okazji poznać prawdziwego charakteru Touzoku-ou, bo wszystkie wydarzenia mające miejsce w Świecie Wspomnień są zmanipulowane w ramach ostatecznej gry, rozpoczętej przez Yami no Bakurę. Znów punkt. W tym przypadku trudno mówić o jakiejkolwiek seksualności, bo tym samym duch złodzieja jest podobną formą istnienia, co Yami no Marik, to znaczy mającą tylko jeden cel istnienia i nieposiadającą żadnych innych zainteresowań. Istotą całkowicie aseksualną. Tendershipperzy często odwołują się do tej sceny jako dowodu na sensowność ich pairingu, ale uważam to za oczywiste, że przytoczony fragment tłumaczy się sam przez się. Tu na samym dole można przeczytać fanowską interpretację tego urywku, która przyjmuje wyraźnie błędne założenia. Duch złodzieja jest pasożytem. Nic więcej. Nie uratował Ryou Bakury ze współczucia, tylko z wewnętrznej dumy i zniesmaczenia metodami Marika.
c) Thiefshipping a citronshipping:
Jakby nie patrzeć, powyższy przegląd neguje sens pairingowania tych postaci... w obrębie czasowym, w którym rzeczywiście się kontaktują. Thiefshipping ma małą szansę zaistnienia w momencie, kiedy obaj antagoniści są całkowicie skupieni na szukaniu sposobu na zemstę, z czego jeden z nich nawet nie ma ludzkiego charakteru jako takiego (znowu: jego seksualność mogłaby ograniczać się do upustu seksualnej frustracji). To nie oznacza, że w normalnych okolicznościach między tymi postaciami nie mogłoby coś zaistnieć, tym bardziej, jeśli weźmiemy pod uwagę to, że prawdziwego charakteru Króla Złodziei nie mamy okazji nigdy poznać, ponieważ w czasie ostatecznej gry postać ta jest jedynie manipulowanym pionkiem. Widzicie tutaj hint? Citronshipping umożliwiałby rozwinięcie historii lub stworzenie AU w celu przedstawienia tych postaci poza problematyczną sytuacją, opierając się na rzeczywiście mającym miejsce przyciąganiu się dwóch złodziei (znowu odsyłam do HoYay). Na myśl od razu nasuwają się cztery sposoby, w jakie te postaci mogłyby się spotkać: albo jeden z nich musiałby się przenieść z lub do Świata Wspomnień, albo jeden z nich musiałby mieć inkarnację w czasach drugiego. O ile ta pierwsza opcja jest raczej absurdalna i bezsensowna (w tym wypadku musiałoby to być AU), to ta druga wydaje się być (według mnie) wyjątkowo interesująca. Nie powiedziałabym, że tak sformułowana historia musiałaby podpadać pod alternative universe, bo mogłaby być uznana za dalsze rozwinięcie świata, zależnie od sposobu przedstawiania wydarzeń. Tak byłoby w wypadku reinkarnacji Touzoku-ou we współczesnym świecie, a sam pairing mógłby rozwinąć się po zakończeniu historii, kiedy nie wiemy nic o dalszych losach większości postaci. To byłaby forma niekoniecznie zmieniania historii, a dopisywania jej dalszej części, trzymając się tych samych realiów. Ja akurat preferuję opcję drugą, ze względu na to, że (tak jak już wspominałam) Marik prawdopodobnie nie byłby w stanie utrzymywać bliższych kontaktów z ludźmi - poza rodziną - po tym wszystkim, co przeszedł... chyba, że Touzoku-ou przypomniałby mu o Bakurze i byłby w stanie podnieść go na duchu. Poza tym starożytny Egipt jest bardziej romantyczną i ciekawą scenerią, dodającą przy okazji element tabu przy związku homoseksualnym, co zawsze ubarwia historię. Druga wersja wymagałaby modyfikacji oryginalnej historii chyba tylko w momencie, kiedy inkarnacja Marika miałaby być osobą istotną na dworze faraona. Jest możliwość pominięcia tego elementu sugerując, że faraon nie wiedział o jego istnieniu, co nie wyklucza na przykład wiedzy kapłanów (których, ponownie, tak naprawdę nie poznajemy poza grą). Tak jak wspomniałam, wszystko zależy od sposobu konstruowania wydarzeń. Swoją drogą, jakby nie patrzeć mówimy o yaoi, gdzie trzeba brać pod uwagę nierealistyczny podział na uke i seme, i on też ma większy sens w przypadku citronshippingu. Wysnułam niegdyś przypuszczenie, że powód, dla którego Marik jest przedstawiany jako postać raczej słaba i delikatna (w kontraście z kanonem) może być (między innymi) czysto techniczny, to znaczy oparty na japońskich zaimkach osobowych - boku, którego używa Marik jest o wiele słabszym zaimkiem niż zuchwałe ore-sama, używane przez Yami no Bakurę - ale gdyby nie patrzeć na ten aspekt, to wydawałoby się, że "układ stron" powinien być odwrotny - to raczej Ryou Bakura jest bladym, chudym, słabym fizycznie chłopaczkiem - ale nie spotkałam się jeszcze z trzymaniem się kanonowych sylwetek tych postaci przy thiefshipowaniu. Król Złodziei natomiast jest posiadaczem pokaźnej klaty i do tego jest starszy od większości bohaterów (ja przyjmuję, że ma jakieś 20 lat), więc lepiej spełnia warunki na... *shivers* ...seme z prawdziwego zdarzenia (prawdziwego w głowie yaoistki). Kolejnym powodem dla postrzegania Marika jako słabszej postaci jest być może fakt, że jako antagonista ostatecznie kapituluje (takie postrzeganie kłóci się swoją drogą z podejściem autora), w odróżnieniu od ducha Touzoku-ou. Generalnie uważam citronshipping za bardziej sensowny, ponieważ pozwala na stworzenie poniekąd "nowych" postaci, opierając się jedynie na cechach charakteru, które posiadają od urodzenia - pan Takahashi podał miesiąc i dzień urodzenia Marika i to jest dobry punkt startowy, natomiast w przypadku Króla Złodziei jest trochę trudniej, bo jedyne, co wiemy, to to, że tragedia, którą przeżył bardzo mocno odbiła się na jego psychice, ale umiejętny autor będzie potrafił oprzeć się jedynie na tym i na Yami no Bakurze, żeby stworzyć na nowo postać z krwi i kości. Swoją drogą, nazwa tego shippingu podobno wywodzi się z tego, że między tą parą miałoby dochodzić do wielu scen seksualnych (patrz: citron → lemon), ale wcale nie trzeba tego w ten sposób postrzegać. Akurat najlepsze dōjinshi do tej serii, jakie kiedykolwiek znalazłam przedstawia ten pairing w bardzo łagodny sposób (najlepsze, bo nie modyfikuje charakterów postaci, tylko tworzy je w taki sposób, jaki wcześniej opisałam - na nowo, możliwe, że w formie AU - nie wiemy, jak autor wyobrażał sobie rzeczywistą śmierć Touzoku-ou; przy okazji to main trigger do napisania tego TL;DR artykułu). Swoją drogą ta krótka historyjka ma ciekawe zakończenie - chociaż jego prawdopodobieństwo zależy od tego, czy informacja dotycząca Karima jako ostatniej inkarnacji Marika jest prawdziwa (nie mogę znaleźć żadnego jej źródła poza wiki). Poza tym, wycofanie się z fandomu thiefshippingu nie przeszkadza mi nadal faworyzować doujinów Ultimate Powers, chociażby za samą kreskę.
Cóż, czas na jakieś podsumowanie tego całego zamieszania. Chyba tak już się naprodukowałam, że mogę napisać tylko to, że Yu-Gi-Oh! to na tyle specyficzna seria, że z pewnością większość fanek (i niektórzy fani) supportują w niej pary nieprzewidywane przez autora. Nie jest to nowością w przypadku fandomów, jeśli nie liczyć ilości niekanonowo shippowanych postaci. Być może coś jest w całej tej naiwności i campowości serii shōnen, że trudno nam na poważnie brać dialogi i gesty, które sprawiają bardziej wrażenie wyznań miłosnych i puszczania oczka do shipperów, niż uroczo bezpretensjonalnej potrzeby budowania przyjaźni (tvtropes całkiem zgrabnie opisuje sedno sprawy - tak w odniesieniu do nostalgii, jak i do podejścia fanów). Ważne jest jednak to, że prawie zawsze kiedy trafiałam na osoby kiedyś źle nastawione do YGO, to były to osoby, które po zapoznaniu się z oryginałem zostawały największymi fanami tego uniwersum. Bo myślę, że warto.
To tyle!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz