wtorek, 28 kwietnia 2015

Nana

No i stało się. Mamy psa. Ponad 20 lat czekania, ale w końcu matka doczekała się drugiego psa w swoim życiu. Ja zawsze kochałam koty i koty zawsze były w tym domu, ale zgodziłam się na to najbardziej odrzucające dla mnie stworzenie domowe wiedząc, jaką pustkę czuć będzie mama po stracie męża.


Nana (takie imię jej nadałyśmy) pojawiła się u nas wieczorem siedemnastego kwietnia. Wybrałyśmy ją z powodu jej żałosnego wyglądu na zdjęciach. Znaleziono ją po tym, jak błąkała się po lesie przez dwa tygodnie, jedząc siano i śmieci. Prawdopodobnie była bita i bardzo możliwe, że wyrzucono ją, kiedy okazało się, że nie jest czystej rasy border collie. Ma około roku.

Czemu nie lubię psów? Psy śmierdzą psem, liżą, szczekają, obskakują, chuchają, żebrzą i generalnie są upierdliwe. Nana jest winna głównie obskakiwania mnie, czym podpadła mi dzień po przyjeździe, ale powoli uczy się, żeby tego nie robić. Poza tym jest całkiem do wytrzymania. Koty wyprowadziły się na dwór i na ślepe schody, ale z czasem nieśmiało zaczynają wracać do domu. Dla mnie to zupełnie nowe doświadczenie i wynika z tego trochę konfliktów między mną a matką, ale staram się przyzwyczajać i lubić Nanę. Nie jest tak łatwo, ale to wykonalne.

2 komentarze:

Anonimowy pisze...

Mnie trudno jest tolerować kota, nie ma od niego bardziej natrętnej przeszkadzajki. Brak mu współczucia, nikogo nie słucha i jest bezlitosny w zabawie. Ale i tak bardzo lubię z nim biegać i nastawiać mu kończyny do okaleczania.
Psy też bywają nie do zniesienia, fakt. Najgorzej, że nie robią do kuwety. No chyba że Yorki.

Eskaite pisze...

Moje koty nie są tak natrętne, jak ten pies i nie mam z nimi takiego problemu, zazwyczaj mają też sporo wyczucia. Kwestia przyzwyczajenia zwierzęcia do człowieka i człowieka do zwierzęcia. A nasze koty akurat robią na dworze.