wtorek, 24 marca 2015

niepewny spokój

22. marca w nocy rozmawiałam z moją dziewczyną o podróżach w czasie i fizyce kwantowej, kiedy nagle zdałam sobie sprawę, że rozmawiam z nią o podróżach w czasie i fizyce kwantowej, ani razu nie odchodząc myślami w stronę ojca. Ogarnął mnie nagły spokój. Jej twarz taka jak zawsze - ta sama melancholia w oczach. Wszystko może być jeszcze takie, jak dawniej - no, nie wszystko, a w zasadzie nic, ale tak jakby wiele. Po tym emocjonalnym incydencie chyba zrozumiałam, na czym to wszystko polega. Ogarnął nas nagły spokój. Przecież mamy siebie.

23. marca dzień był niemal "idealny" - zupełnie pogodziłam się ze zmiennością sytuacji, byłam przygotowana na nagłą śmierć, ale i na dalszą walkę. (Może to Deprim zaczął działać?) Stan ojca się poprawił, ale nadal ma niedotleniony mózg. Wieczorem przez kilka godzin oglądałyśmy z mamą jej ulubione teledyski, aż do uciążliwego rozłączenia internetu. Nastrój popsuła mi tylko informacja od ojca, czemu nie chce jeść - bo wstawanie do toalety jest dla niego zbyt dużą męką, a robienie w pieluchę jest niekomfortowe. Zupełnie nie ma świadomości, jak absurdalne jest to stwierdzenie! Początkowo mnie to rozjątrzyło, ale potem zdołałam się uspokoić. Bardzo bałam się dalszej walki. Jestem jednak coraz odporniejsza na ciosy.

Teraz (nareszcie!...) odsłuchałam pierwszy akt The Velvet Trail. Jest świetny.

Brak komentarzy: