Obiecywałam sobie, że nie zjem nigdy hamburgera, jako dowód na moją izolację od popkultury, swoiste zwycięstwo nad pospolitością i atakująca zewsząd Ameryką. Tak jak nie udało mi się spełnić tego postanowienia, tak złamałam przyrzeczenie o niezakładaniu otwartego pamiętnika z pełną dostępnością.
To nic takiego. Myślę, że od lat taką rolę pełniło dla mnie Oekaki, coraz bardziej zawodzące moje oczekiwania. Zdałam sobie sprawę, że nie ma sensu dalej machać rękami jak pajac, próbując zwrócić na siebie uwagę. Nie teraz, kiedy jestem osłabiona po ciągnącej mnie za nogi maniodepresjii, kiedy dopiero podnoszę się popijając tabletkę CocaColą. Ameryka. Gdyby szpital miał smak, byłby to smak citalopramu.
Niedawno przeczytałam "trudną drogę z piekła" (wspaniała książka!) i chyba ona zainspirowała mnie do otworzenia bloga, jeśli wcześniej nie zrobiła tego zaskakująco przyjemna wiadomość, że w centralnym Empiku dostępne są płyty industrialnych pionierów. W Merlinie udało mi się zamówić dwa nowe krążki Skinny Puppy i Front Line Assembly, ale mam nadzieję, że na fali upraszczania dźwięków nie wejdą oni do radiowego mainstreamu. Pech chciał, że już na starcie odłamało się pięć ząbków od pudełka tego drugiego. Z listopadowo-grudniowych prezentów przesłuchałam już dwie płyty Marilyn Manson i poza dwiema merlinowymi pozostało jeszcze pięć płyt Pigface z "Headboxu", jak nazwałam tą limitowaną kolekcję. Nazwa bloga jest zadziwiająco podobna do tytułów tych płyt. Zbieg okoliczności.
Teraz słucham "Angriff" Front Line Assembly, i chyba najlepiej oddaje ono mój obecny nastrój.
Trochę krzyczę o pomoc, trochę jestem znudzona i zazdrosna, trochę puszę się psychiczną niezależnością (a może tylko tak mi się wydaje), trochę mi wstyd, ale przede wszystkim czuję, że zawiodłam. Tymczasem widzę niewielkie zainteresowanie nie tylko moją osobą, ale też konceptami do komiksu... a przecież teraz właśnie czuję największą siłę do rozwijania historii, może nawet poniekąd mojej własnej - w sensie zbioru odczuć i obsesji. Mój ekshibicjonizm zaciekle pieprzy się z moją fobią społeczną.
"Muza poety, który nie jest zakochany w rzeczywistości, nie będzie też rzeczywistością, i urodzi mu dzieci z zapadłemi oczami i zwiotczałemi kośćmi."
Za niecały rok koniec świata.
-
Tło bloga jest zmanipulowaną wersją okładki "Split" odrażającego Bizarre Uproar.
1 komentarz:
"Mój ekshibicjonizm zaciekle pieprzy się z moją fobią społeczną." Jakie to trafne, pozwolę sobie zachować w osobnej przegródce w głowie.
I nieśmiało podnoszę rękę jako cichy, zafascynowany obserwator tych nielicznych przejawów odrażającego karnawału z Twojej głowy, może i nie mam nic ciekawego do powiedzenia, ale ten real horrorshow jaki prezentujesz swoją twórczością - i komiksowo/rysunkowo i literacko zawsze mnie frapował, może to będzie choć ułamek powodu, dle których będziesz tego bloga kontynuwoać.
Prześlij komentarz