Niezwykle istotnym elementem mojego życia są marzenia senne. Mam zaburzenia snu, przez co wybudzam się często w nocy, co z kolei skutkuje kilkukrotnie większą dawką dziwacznych obrazów i wypaczonych wspomnień w głowie. Dzisiejsza noc nie była wyjątkiem, a z kilku snów zwróciły moją uwagę trzy, które zapamiętałam. Jak to zazwyczaj bywa, pamiętam je od jakiegoś charakterystycznego momentu, nie w całości.
-
Znajdowałam się w przedpokoju na piętrze mojego domu, gdzie mieszka mój kuzyn. Jakiś młody mężczyzna próbował przewiercić mi twarz ciemnozieloną wiertarką, taką, jaką bez problemu można kupić w Castoramie. Musiałam mieć dużo siły, albo on musiał być wyrośniętym pięciolatkiem, bo nie miałam problemu z siłowaniem się z nim i wykręcaniem narzędzia w kierunku jego twarzy. Po jakimś czasie udało mi się go zmusić do cofnięcia się w tył, do innego pokoju, po czym po kilku próbach zamknęłam białe drzwi. Kiedy nie udało mu się ich otworzyć, zrobił coś, czego się spodziewałam - zaczął przewiercać drewno na wylot, mniej-więcej w miejscu, w którym trzymałam klamkę. Wtedy zwróciłam uwagę na leżący na szafce po mojej lewej stronie nóż kuchenny - typowy tasak do krojenia mięsa, używany w wielu tanich filmach grozy. Wzięłam go i otworzyłam drzwi, po czym zaczęłam dźgać napastnika, zadając mu płytkie ciosy. W tym momencie miałam już świadomość, że śnię, i zadając mu głęboką ranę, zaczęłam się zastanawiać nad uczuciem, jakie miałam w dłoni, dosięgając nożem jego kręgosłupa. Facet miał swoją drogą dość beznamiętnie zaskoczoną minę, co jest typowym elementem snu. Wtedy spostrzegłam, że dokładnie za nim, stykając się torsem z jego plecami, stał inny mężczyzna, ale to była krótka chwila, po której oboje zniknęli, a ja zauważyłam, że w pokoju bawią się klockami Atomówki. Szybko podbiegłam do nich i zmasakrowałam je nożem, ale w całym tym chorym teatrzyku nie było krwi, więc wyobraziłam sobie, jak by to mogło wyglądać, gdy po całym pomieszczeniu porozrzucane są wnętrzności. Gdy już moje wyobrażenie się spełniło, spostrzegłam, że z otwartego, pozbawionego skóry tułowia Bójki wyłania się drobny, pieczony indyk.
-
Lekcja WFu. Wszyscy sztywno leżymy pod ścianą, zwróceni ku niej głowami. Kiedyś w klasie istniał jakiś konflikt pomiędzy zwariowanym, sympatycznym Aleksandrem, a jeszcze bardziej zwariowaną, rezolutną tykająca bombą, Kariną, i w tym śnie był on aktualny. Mówiłam coś do Alka, kiedy nagle spostrzegłam, że Karina stanęła nad moją głową w rozkroku i (nie ukrywając) spuściła na nasze głowy strumień ciepłego moczu. Był to jakiś gest nienawiści w stosunku do chłopaka, ja natomiast napatoczyłam się przypadkiem. Natychmiast wstałam i w związku z naturalną koleją rzeczy krzyczałam w szoku, wzywając nauczycieli.
- To było do Alka. Ty zawsze tylko sprawiasz (dodatkowe) problemy - odpowiedziała beznamiętnie moja oprawczyni.
Ze łzami w oczach rzuciłam się na nią i zaczęłam ją dusić.
- Ty dziwko!!! Dlaczego mnie obsikałaś?! Nienawidzę cię! Dlaczego mnie obsikałaś?!
- Hahahaha! Ale masz śmieszną minę teraz!
- Zamknij się! Zobaczymy, jak umrę, to nie będę sprawiać problemów! Nienawidzę was!
Klasa zaczęła przechodzić do innej sali, a ja wyszłam gdzie indziej i nauczyciel od etyki wraz z zastępczynią wicedyrektorki zaczęli ze mną dyskutować na temat zwolnienia z WFu.
Karina nie ma szczęścia w moich snach; w poprzednim z jej udziałem zabiłam ją śrubokrętem. Wbrew pozorom ją lubię.
-
[fragment pominięty] Wielkie święto szkolne odbywało się w hybrydzie mojego domu z budynkiem szkolnym. Siedziałam w moim pokoju, z wnętrzem w odbiciu lustrzanym rzeczywistego ułożenia mebli i szklanymi drzwiami, typowymi dla banków, gdy zauważyłam, że cyber gothka, którą zawzięcie obserwuję, i którą nazwałam Obiektem (jako chodzący paradoks, używam tego określenia, żeby nie zwracać jej uwagi wymawiając imię) siedzi na ławce na wprost moich drzwi, wraz z jakąś dziewczyną i chłopakiem. Ze skrywaną uciechą zaczęłam zakładać stylowe, czarne rękawiczki bez palców, z doszytymi pasami z metalowymi klamrami (rękawiczkowa gijinka moich industrialowych spodni?). Nagle Obiekt wstała i weszła do mojego pokoju, wraz z chłopakiem, który okazał się jej bratem. Usiedli koło mnie przy stole (jakim stole??? ach, sny), tak, że chłopak siedział tuż koło mnie na ławce (?). W ogóle to właśnie znajdowaliśmy się w jakimś barze. Zaczął mi tłumaczyć że cośtam to kłamstwo i że przyszli mi to powiedzieć. Naprzeciw dziewczyny siedziała jej matka (???), z zaciekawieniem i zmartwieniem przysłuchująca się naszej rozmowie. Chwilę potem wstali i zmierzali ku drzwiom, a ja zwróciłam się do Obiektu, że jak to, że to nie może się tak skończyć, że nie porozmawiamy? Zaczęłam jej mówić, że słucha tego co ja, że ma ładną twarz, świetne ubrania i włosy i że ją stalkuję od pierwszego roku w szkole, a ona skromnie zaprzeczyła komplementom. Już miała wychodzić, kiedy zaczęłam skakać wokół niej tyłem, a swoją drogą miałam moją trójkątną grzywkę, która pojawiła się podczas desperackiego podskakiwania. Ona wyszła i usiadła znowu na ławce, potem gdzieś poszła i ja się dosiadłam. W tym momencie przed moimi oczami ukazała się scenka. Widziałam zazielenione gałęzie drzew, na jednej z nich wisiał karykaturalny nietoperz, niżej drobna mysz karmiła swoje dziecko. Nietoperz zleciał i podbiegł nieco dalej, po czym zjadł inną mysz, która siedziała na tej samej gałęzi co pierwsza. Potem wrócił na miejsce. Po chwili ukazał się surrealistyczny kadr, w którym zobrazowane było soniczne wykrywanie ofiary przez drapieżnika. Tym razem podreptał do pierwszej myszy i w drastycznym ujęciu wzleciał z nią w górę i zmiażdżył zębami, tak, że na dół polały się strugi krwi. Teraz Obiekt zauważyła, że też siedzę na jej ławce, i popatrzyła w górę, a ja powiedziałam, że obserwuję nietoperza. Zrobiłam smutną minę i spojrzałam na nią, sugerując ubolewanie nad jej niechęcią do rozmowy, a jej twarz wydawała mi się z czasem coraz brzydsza i bardziej powykrzywiana, i jakby jeszcze pulchniejsza i scentralizowana.
-
Dziś mam dużo do zrobienia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz