niedziela, 22 stycznia 2012

labirynt

To na charakter tej notki.

Zerwałam się z jękiem z nadmuchiwanego materacu u Amaet. Czemu właśnie teraz śnią mi się takie rzeczy? Najpierw śniły mi się trzy internetowe shockery gore, bardzo smutne, na najsmutniejszym nawet płakałam. Była tam dziewczyna bez skóry leżąca na brzegu kanału (Putrid Sex Object reference?), cała pokryta żółtymi glonami albo robakami, którą wyciągała kobieta przed tłumem gapiów, trzymając ją tak, że palce włożyła między jej oczodoły a gałki oczne z żółtymi tęczówkami, jakby trzymała kulę do kręgli, tylko że od tyłu - jedną ręką. Jej owczarek niemiecki i kot przytulały się do jej twarzy, kiedy leżała na ziemi.

A teraz, teraz śnił mi się sen wyjątkowy w swojej upokarzalności, tak przykry i zawiły, że sama poważnie zaczęłam zastanawiać się nad swoją psychiką, szczególnie dlatego, że niemal nie było w nim elementów fantastycznych, co jest dla mnie sygnałem o jego nieokreślonej wewnętrznej powadze. Nie wiem nawet, od czego się zaczął, czy raczej od jakiego momentu go pamiętam, ale postaram się to poukładać.

Grałam w Quake III: Arena u Amaet, kiedy ona siedziała i coś robiła. Zamiast normalnych przeciwników po planszy biegały postacie z Team Fortress 2. Lokalizacja była wyjątkowo mroczna i niepokojąca: park o bordowym zabarwieniu atmosfery - trudno to opisać słowami. Później znalazłam się w przebudowanej wersji mojej szkoły, z wnętrzem á la wszystko w jednym - szkoła podstawowa, gimnazjum i liceum. Razem z Amaet obserwowałyśmy klasę z podstawówki, która przyjechała do nas na wycieczkę. Dwie dziewczynki kłóciły się i jedna zaczęła bić drugą. Moja towarzyszka niedoli podeszła do nich i, niczym wzorowa matka-obrończyni, zaczęła krzyczeć na agresorkę. Matka zaatakowanej bardzo jej za to dziękowała. Chwilę potem zaczęła się projekcja filmu, będącego wprowadzeniem do Quake'a. Moja klasa siedziała przed ekranem w siadzie tureckim, kiedy wyświetliła się scena bicia prętem po rękach dwunastoletniego chłopca, a potem krzyżowania go przez naukowca odczytującego Biblię w ponurym pomieszczeniu i mówiącego, że tak właśnie tam zostało napisane, i że trzeba poświęcić tego chłopca-rasistę. Wbijał mu w nadgarstki tępe żeliwne gwoździe, a potem postawił narzędzie tortur na szafce i okazało się, że ofiara zwisała jeszcze poza krzyż, wijąc się z bólu i podciągając nogi pod siebie. Gwoździe w jego rękach były teraz na środku dłoni, które mogły się w każdej chwili rozerwać.  To wszystko oglądała zgromadzona widownia, taka, jak nasza. Chłopiec wcale nie wyglądał na swój wiek, raczej na jakieś szesnaście - siedemnaście lat. Potem został zdjęty z krzyża i usiadł na podłodze. Miał zdeformowany tułów i dłonie, a cały był pokryty szramami, tak jakby od dawna był torturowany. Popatrzył na swoje ręce i zaczął dotykać swojego ciała.

"Wtedy odkryłem w sobie piękno."

Spojrzał w lewo i zobaczył, że w jego stronę nadjeżdża mały żółty pojazd, przypominający buldożer bez łopaty i gąsienic, z małymi oczkami w formie kropek i otwartymi szerokimi ustami, gotowymi do pożerania. Déjà vu. Wiedziałam, że drastyczna scena zostanie pominięta. Po tym okazało się, że chłopak odkrył PS2 i uzależnił się od grania na konsoli. Za oknem zaczął unosić się smilodon z "Epoki lodowcowej" i mówić o tym, że dzieciak zaczął mieć chore wyobrażenia. Chwilę później zniknął za górną framugą okna i na ziemię spadły skrzepy krwi. Taki sam los czekał leniwca i wiewiórkę. Potem wyświetliły się ponure surrealistyczne wizualizacje z głowy głównego bohatera i rozpoczął się gameplay. Doszłam wtedy do ciekawego wniosku, że gore jest dla ludzi bez wyobraźni, bo tym z wyobraźnią wystarczy słowo. Skończyłyśmy oglądać i podeszła do mnie nasza klasowa Twilight Sparkle, po czym spytała dyskretnie, czy "nadal robię to..." (tu wygestykulowała w powietrzu zawijanie czegoś). Pomyślałam, że może chodzi o zawijanie podpasek w papier toaletowy i że śmiecę tym w toalecie szkolnej, więc wstydliwie odpowiedziałam, że tak. Wtedy spytała, czy chociaż powtarzałam w domu przyimki i czasowniki, na co ja odparłam zmieszana, że ciągle zapominam i że muszę sobie to zapisać gdzieś na kartce. Nagle urwał mi się film i okazało się, że wracam do domu nago w czasie trwania lekcji. Zorientowałam się, że krzyżowanie chłopca na filmie śniło mi się w czasie nieprzytomności. Weszłam do sypialni moich rodziców i położyłam się w poprzek łóżka. Sprawdziłam w komórce, jakie lekcje opuszczałam. Matematyka i WF. Pomyślałam, że muszę wrócić, bo nauczyciele stwierdzą, że się zerwałam. I uznałam, że jestem nienormalna. Wariuję. Opuściłam dom nie zakładając ubrań, w myśl zasady, że "jak wyszłam, tak wrócę", i że odbiorę je w szkole. Czułam się upokorzona chodząc tak po ulicy, bardziej zażenowana niż zawstydzona. Usiadłam na przystanku autobusowym i jakieś starsze kobiety mówiły, że nastolatki to teraz takie są. Miałam na sobie tylko buty i stanik. Przyszedł do mnie SMS. Reklama.

Nowy wywiad z
Eskaite, dziewczyną,
która wróciła nago
ze szkoły! Identyfikuje
się z subkulturą
gotycką, słucha
Moi dix Mois i
muzyki z tekstami
o pieprzeniu. Już
wkrótce! Wyślij
WYWIAD na numer
7373
6zł z VAT

To był cios poniżej pasa. Wróciłam do domu, gdzie mój ojciec rozmawiał z siedzącym na fotelu... ukochanym wujkiem? Czyżby zmartwychwstał? To jednak tylko taciny kolega. Zaczęłam głośno zawodzić, ale oni nadal śmiali się rozmawiając. W końcu ojciec zwrócił na mnie uwagę. Wyjęczałam mu, że mam problem, że nie jestem normalna, ale on się tym nie przejął. Skierowałam się do mojego pokoju (nie wiem, czy ubrana, czy nie), ale spostrzegłam, że zasikany przez koty dywanik sprzed drzwi został wymieniony. "Nareszcie... ale na linoleum z łazienki?" Linoleum ze starej łazienki było wszędzie, kiedy weszłam do pokoju. Na podłodze, na ścianach (bardziej ozdobne), na suficie. Poza tym pomieszczenie było gigantyczne, pomieściłoby z kilkaset osób. Było też niebotycznie wysokie. Pamiętałam, że w którymś momencie snu byłam w swoim pokoju i miał on zupełnie białe ściany, gdzieniegdzie pokryte rysunkami przedstawiającymi głównie Marouta. Zaczęłam krzyczeć. "Dlaczego mi to zrobiłeś?! Co to ma być?! Dlaczego?!?!?!" Ojciec wszedł i zaczął się ze mnie śmiać. Upadłam na podłogę, a on rzucił w moją stronę paczkę zielonych żelek "na pocieszenie". Rozdarłam pudełko w pół i zaczęłam rzucać cukierkami w jego stronę. "Nienawidzę cię!!! Nienawidzę!!!" Tarzałam się po podłodze w konwulsjach, osłabiona i stłumiona przez senną aurę.

Nie chciałam wracać do snu, więc od siedmiu godzin siedzę przed laptopem. Ostatnio boję się zasypiać.

Brak komentarzy: